Mamo, chrześcijanie też mają choinkę! – czyli, co wspólnego mają górnośląscy Żydzi z Bożym Narodzeniem

Mała Żydówka wygląda przez okno na sąsiednie mieszkanie i woła ze zdumieniem: „Mamo, chrześcijanie też mają choinkę!” – niech ta anegdota pochodzącego z Monachium Fritza Rosenthala (1913-1999), znanego później jako Schalom Ben-Chorin, przytoczona w jego autobiografii, będzie punktem wyjścia do tego, o czym będzie ten tekst.

Dwudziestowieczna grafika przedstawiająca ewolucję świecznika chanukowego w choinkę bożonarodzeniową, która w żydowskich domach nazywana była Chanubaum lub Chanukabaum.

Boże Narodzenie jest świętem chrześcijańskim, związanym z narodzinami Jezusa Chrystusa, i z powodów stricte religijnych nie jest obchodzone przez wyznawców judaizmu. Żydowskie obchody związane z okresem zimowym koncentrują się na Chanuce, święcie świateł, która upamiętnia cud oliwy w Świątyni Jerozolimskiej po wyzwoleniu Ziemi Izraela spod okupacji greckiej. Jednakże, różne wspólnoty żydowskie, zwłaszcza w zróżnicowanych kulturowo obszarach, mogły mieć swoje własne grudniowe tradycje i obyczaje.
Niemieckojęzyczna społeczność żydowska, zamieszkująca Górny Śląsk przed II wojną światową była niewątpliwie pod silnym wpływem otaczającego, głównie chrześcijańskiego, społeczeństwa. Proces integracji i asymilacji kulturowej, będący rezultatem bliskiego współżycia różnych grup etnicznych i wyznaniowych, wyrażał się nie tylko w codziennych nawykach czy języku, lecz także w celebracji świąt, w tym Bożego Narodzenia. Zjawisko to było wielowarstwowe, dzięki czemu również tradycje świąteczne przenikały się między społecznościami. Boże Narodzenie, jako powszechnie obchodzone święto, stawało się naturalnym obszarem wspólnego doświadczania dla różnych grup mieszkańców Górnego Śląska. W rezultacie, pewne elementy obchodów tego święta zaczęły przenikać także do społeczności Żydów górnośląskich. Decyzja o uczestnictwie w obchodach Bożego Narodzenia mogła być dla wielu z nich wyrazem chęci integracji z lokalnym społeczeństwem. Jednocześnie była to forma adaptacji do otaczającej rzeczywistości, gdzie przeżywanie tego czasu mogło przynieść poczucie wspólnoty oraz umożliwić nawiązywanie bliższych relacji międzyludzkich. Warto również zauważyć, że asymilacja nie musiała oznaczać jednoznacznego przyjęcia wszystkich elementów kultury chrześcijańskiej. Żydzi górnośląscy mogli selektywnie adaptować pewne neutralne religijnie tradycje świąteczne, zachowując jednocześnie swoją własną tożsamość religijną i tradycje rodzinne, bez konieczności wyznawania katolickiego czy też protestanckiego systemu dogmatów religijnych. Wpływ otaczającego społeczeństwa można więc rozumieć jako dynamiczny proces wzajemnej wymiany, w ramach którego Żydzi nie tylko akceptowali wybrane elementy obchodów Bożego Narodzenia, ale również nadawali im własny, niepowtarzalny charakter. Stąd też dla części górnośląskich wyznawców judaizmu okres ten był więc okazją do spędzenia czasu z rodziną i przyjaciółmi, uczestniczenia w kulturowych tradycjach świątecznych i cieszenia się atmosferą tego okresu. Wspólne elementy, takie jak choinka, prezenty, czy posiłki w gronie najbliższych, mogły być dzielone przez różne wspólnoty, niezależnie od wyznania.


Kontekst kulturowy i społeczny związany z celebracją bożonarodzeniowych zwyczajów wśród dobrze zintegrowanych z otoczeniem Żydów górnośląskich dostarczają wspomnienia tychże. Opowieści osobiste stanowią nie tylko wgląd w same praktyki obchodzenia świąt, ale także w emocje, wartości i relacje społeczne kształtujące tę wyjątkową chwilę w historii społeczności żydowskiej na Górnym Śląsku.
W wielu rodzinach mieszczańskich celebracja Bożego Narodzenia nie była w ogóle kwestią sporną. Już pod koniec XIX wieku święto to wyszło spoza ram stricte religijnych i wkroczyło w obręb kultury, zawierającej wiele elementów neutralnych religijnie. O okresie świątecznym w swoich wspomnieniach pisze Walter Grünfeld (1908-1988) z Katowic:

[…] Boże Narodzenie było obchodzone z dużą choinką i mnóstwem świec i prezentów dla nas dzieci i oczywiście pracowników domu i ich rodzin, a także krewnych i przyjaciół, którzy przychodzili.

Dalej czytamy:

W 1917 roku przybyła nowa niania, Else Jeppesen. […] Boże Narodzenie z Else Jeppesen było obchodzone jeszcze wspanialej, ze śpiewem i odgrywaniem [scenek], było rozgrzewające i miało prawdziwe piękno. Nie byliśmy jedyną żydowską rodziną, która nie odmawiała sobie tej magii.

Wspomnienia Grünfelda zdradzają, że obchody Bożego Narodzenia były czasem szczególnym, pełnym radości, wspólnego świętowania, a także wymiany upominków. Opisuje on nie tylko tradycyjne elementy, takie jak choinka, ale także podkreśla atmosferę, jaka wówczas panowała. Przytoczone fragmenty wspomnień ukazują także aspekt wspólnotowy – wspólne uczestnictwo w obchodach świątecznych nie tylko w rodzinie, ale również z pracownikami domu, krewnymi i przyjaciółmi.


Choinki, ozdabiane bombkami i innymi dekoracjami, są charakterystycznym elementem obchodów Bożego Narodzenia w kulturze zachodniej. Stawianie ich nie jest żydowskim zwyczajem, więc zasadniczo nie pojawiają się w żydowskich domach. Na przełomie XIX i XX wieku pojawiała się ona jednak w niejednym żydowskim domu na Górnym Śląsku. Dopatrywano się w niej jednak pięknej dekoracji, a dla części Żydów istotnym aspektem było także niechrześcijańskie pochodzenie tego zwyczaju – ma on swoje głębokie korzenie w pogaństwie i nie jest ściśle związany z dogmatami religijnymi. Typową nazwę Christbaum, która bezpośrednio związana jest z postacią Jezusa, zastępowano Chanubaum lub Chanukabaum, co miało stanowić symboliczne połączenie między tradycjami bożonarodzeniowymi a żydowskimi wierzeniami związanymi ze świętem Chanuki. Poprzez zmianę nazwy starano się znaleźć wspólny mianownik z chrześcijańskimi sąsiadami.
Drzewko chanukowe stanowiło wyjątkowy element adaptacyjny, gdzie tradycje spotykały się i przenikały, tworząc coś nowego i jednocześnie związującego społeczności chrześcijańską i żydowską. Drzewko to, wizualnie nie różniące się od typowej choinki bożonarodzeniowej, stawało się swoistym symbolem jedności, pokazując, że mimo różnic wyznaniowych, społeczność żydowska była gotowa uczestniczyć w powszechnie obchodzonych tradycjach kraju, którego byli pełnoprawnymi obywatelami.
Decyzja o nazywaniu drzewka Chanubaum lub Chanukabaum była także przejawem umiejętnego łączenia terminologii i symboliki żydowskiej z elementami bożonarodzeniowymi. Przywołanie podobieństwa między chanukowym świecznikiem a drzewkiem bożonarodzeniowym, które dostrzegał sam Theodor Herzl, nie tylko akcentowało innowacyjne podejście, ale także podkreślało, że są pewne uniwersalne wartości, które łączą ludzi niezależnie od ich wyznania.

Rodzina rybnickich Żydów pozująca przy choince (fot. ze zbiorów rodzinnych Thei Grauer; udostępniła Małgorzata Płoszaj)

Możemy bez najmniejszych wątpliwości stwierdzić, że w okresie Bożego Narodzenia wielu Żydów górnośląskich włączało się w tradycje świąteczne, tworząc atmosferę wspólnoty i integrując się z chrześcijańskimi sąsiadami. Mimo że święto to nie było w żaden sposób związane z ich religijnymi wierzeniami, stało się okazją do nawiązywania bliższych relacji społecznych oraz dzielenia się radością. Wspólne posiłki czy wymiana prezentów, stawały się punktami spotkań między różnymi grupami społecznymi. Integracja odbywała się poprzez uczestnictwo w tych powszechnych praktykach, które przyczyniały się do budowania mostów porozumienia między Żydami a chrześcijanami. Ważnym aspektem była również otwartość na różnorodność kulturową i religijną. Jak już wcześniej wspomniano, celebracja tradycji bożonarodzeniowych przez Żydów górnośląskich nie musiała oznaczać rezygnacji z własnych tradycji czy wartości. Wręcz przeciwnie, uczestnictwo w obchodach świątecznych stanowiło unikalną formę wyrażania tożsamości i akceptacji różnorodności społecznej.

Skoncentrujmy się teraz na wspomnieniach katowiczanki Johanny Schwarz z domu Priester (1922-2020), opublikowanych w 2013 roku w Brazylii. Wątek związany z Bożym Narodzeniem jest tam szczególnie wyrazisty i ściśle powiązany z chrześcijańską nianią, którą Priesterowie traktowali jak pełnoprawnego członka rodziny:

To właśnie w Pszczynie urodziła się nasza gosposia. Na Boże Narodzenie zawsze odwiedzaliśmy rodzinę Heidel. Była bardzo religijną katoliczką, ale mieszkała z nami i wiedziała wszystko o judaizmie. Przestrzegała każdego zwyczaju i obrzędu, a nawet znała nasze modlitwy. Chodziliśmy z nią też do kościoła i śpiewaliśmy [religijne pieśni]. Nie było żadnych różnic [między nami]. Wszyscy ją lubiliśmy i nie było w niej antysemityzmu.

W pamięci Johanny szczególnie głęboko zapisały się wizyty w Pszczynie w okresie Bożego Narodzenia:

Pamiętam, że na Boże Narodzenie pojechaliśmy odwiedzić rodzinę Heidel, która zajmowała się naszym domem i dziećmi, podczas gdy mama pracowała. Była tam wielką uczta. Wszyscy jej krewni przybyli, aby świętować i śpiewać kolędy. Moja mama dała prezenty dla każdego z jej bliskich.

Autorka dalej pisze:

Co roku siostra Heidel ustawiała choinkę z ogromnej żywej sosny. Ozdobiona była kolorowymi świeczkami (zabezpieczonymi klipsami), które przywieźliśmy z Katowic, bawełnianymi ozdobami imitującymi śnieg, bardzo cienko ciętą folią aluminiową i kolorowymi bombkami, aby choinka lśniła blaskiem świec. Ciasteczka również zawijano w folię i wieszano na gałązkach. Ostatniego dnia mogliśmy je zjeść. Folia pochodziła z opakowania czekolady, które otrzymaliśmy w ciągu roku. Nikt niczego nie dotykał, okazaliśmy największy szacunek.
Ja i mój młodszy brat Fritz czuliśmy się u jej siostry jak w domu. Śpiewaliśmy kolędy, które pamiętam do dzisiaj. Kolacja była pyszna i zawsze zaczynała się od zupy grochowej. Po zupie były tłuczone ziemniaki i karp. Na deser był mus jabłkowy ze śliwkami, deser, który lubię do dziś. Był też deser z maku, którego smak też pamiętam do dziś. O północy wszyscy dorośli szli do kościoła na mszę, a ja zajmowałem się piecem opalanym drewnem, aby kawa była gorąca aż do ich przybycia. Dla nas, dzieci, możliwość niespania do późna w nocy była bardzo ekscytująca

Na końcu wspomina:

Heidel obchodziła z nami także święta żydowskie i znała nasze piosenki. Znała Szema Israel równie dobrze, jak my znaliśmy Ojcze nasz. To najpiękniejsze wspomnienia mojej młodości.

O religijnych praktykach w swoim opolskim domu we wspomnieniach pisze także Marianne Roth z domu Freund (1920-2018). Wśród nich pojawia się także kultywowanie zwyczajów wynikłych wprost z religii chrześcijańskiej:

Pamiętam pewne chrześcijańskie zwyczaje, w których braliśmy udział, jako dwoje żydowskich dzieci, bez najmniejszego szwanku dla naszych własnych wierzeń. […]
Święto św. Mikołaja miało miejsce na początku grudnia. Za Mikołaja przebierał się narzeczony naszej służącej. My, małe dzieci, byłyśmy przerażone tą dziwną postacią, ale kiedy dostawałyśmy od niego cukierki, przychodziła radość. Pamiętam, że nasi sąsiedzi zaprosili nas, by pokazać nam świąteczną choinkę, bo było im przykro, że takiej nie mamy. Staliśmy oczarowani dekoracjami, prezentami, srebrnymi łańcuchami i błyszczącym, pięknym aniołem na szczycie ustrojonej choinki. Ale nie czuliśmy się pokrzywdzeni, ponieważ otrzymywaliśmy prezenty na święto Chanuki. Matka przynosiła do domu żywego karpia ze sklepu rybnego. Przez cały kolejny tydzień pływał w naszej wannie. Po czym zabijano go i matka przyrządzała go w sosie imbirowym na 24 grudnia, na wigilię Bożego Narodzenia. Tego zwyczaju przestrzegały nawet najbardziej ortodoksyjne rodziny żydowskie.

Przytoczone wspomnienia trójki Żydów rodem z Górnego Śląska stanowią cenne źródło informacji na temat dynamicznych relacji międzykulturowych i wielowyznaniowych, a także zdolności społeczności żydowskiej na tym obszarze do tworzenia wspólnej przestrzeni opartej na szacunku, zrozumieniu i otwartości na różnorodność.
Należy jednak pamiętać, że opisane w niniejszym tekście hybrydowe formy celebracji świąt grudniowych nie są szczególnie mile widziane w wielu społecznościach żydowskich, także chrześcijańskich. Dla ortodoksyjnych Żydów wszelkie przyjmowanie obcych praktyk religijnych jest niedopuszczalne. Z religijnego punktu widzenia Boże Narodzenie nie ma w judaizmie żadnego znaczenia. Dla górnośląskich Żydów celebracja tego święta możliwa była tylko wtedy, gdy było wyłącznie rozumiane jako święto rodzinne, a nie religijne. Choinka bez wątpienia stanowiła wyraz ich niemieckiej tożsamości, symbolizując jednocześnie przynależność do szanowanego środowiska oraz stanowił integralną część wyposażenia mieszczańskiego salonu, równie istotną jak fortepian czy encyklopedia.


Bibliografia:
* Walter Grünfeld, Rückblicke;
* Marianne Roth, Wielowarstwowy kolaż / Eine Vielschichtige Collage, tłum. B. Kubica, G. Schiller, Gliwice 2022;
* Chana Schwarz, Johanna, Sao Paulo 2013.

© Sławomir Pastuszka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *